ELITA
Wydawnictwo : HARLEQUIN
Data wydania: IX 2014
ilość stron: 234
kategoria: kryminał/thriller
Wielkie interesy, wielkie pieniądze, wielkie afery. Konstancin pod Warszawą.
Ogromne rezydencje, luksusowe samochody i piękne kobiety… Życie elit Konstancina zostaje niespodziewanie zaburzone tajemniczym morderstwem. Jego przypadkowym świadkiem jest Ewa, malarka i samotna matka. Skandale, romanse i szantaże wciągają też w szalony wir zdarzeń trzy żony multimilionerów, najlepsze przyjaciółki Ewy.
Czarny kryminał z dużą dawką humoru.
Ta intrygująca historia o świecie polskich elit to inspirowana życiem powieść z kluczem.
Zbieżność niektórych zdarzeń i postaci z rzeczywistością nie jest przypadkowa.
♣♣♣
Skusiłam się na książkę z dwóch powodów. Po pierwsze – i pewnie nie byłam w tym osamotniona – byłam ciekawa jaka jest książka napisana przez scenarzystę, który pracował z Agnieszką Holland. Po drugie, nie ukrywam że lubię polskich pisarzy i polską literaturę.
Ewa,malarka, po śmierci męża samotnie wychowuje dorastającą córkę i mieszka razem z bratem, trochę nieopierzonym dziennikarzem. Nie wiedzieć czemu jej najlepszymi przyjaciółkami są żony liczących się w polskim światku biznesowym bogaczy. Pewnego razu, kobieta mimowolnie staje się świadkiem morderstwa. W czasie panicznej ucieczki, Ewa powoduje wypadek i traci pamięć . Jednak dziwne zbiegi okoliczności, sploty zdarzeń i dziejące się wokół Ewy rzeczy, pozwalają przypuszczać, że wszystko się ze sobą łączy i gdy w grę wchodzą wielkie pieniądze i wielkie wpływy, tak naprawdę nic nie dzieje się przypadkiem. Przyjaciółki Ewy, kobiety których życie wypełnione jest kawkami, rautami i tak naprawdę nijak ma się do rzeczywistości nas Szaraczków -uważają, że klucz do rozwiązania znajduje się w głowie Ewy – postanawiają pomóc odzyskać Ewie pamięć.
Początek książki był obiecujący,wątek kryminalny osadzony w realiach dobrze nam znanego „polskiego piekiełka”, gdzie chciwość próbuje wygrać z moralnością i uczciwością. Zagłębiając się coraz bardziej w lekturę, odczuwałam jednak lekką frustrację.Denerwowały mnie bohaterki, które nie robią całymi dniami nic oprócz zakupów, spotkań przy winku i spotykają się co pięć minut ” w sprawie nie cierpiącej” zwłoki. Zupełnie jakby żyły w „Nibylandii” i proza życia w ogóle ich nie dotyczyła. Mimo to, książkę czytałam dalej. Sobotnie popołudnie spędziłam więc z Ewą i jej przyjaciółkami w Konstancinie, ale gdy skończyłam czytać, bez cienia żalu odłożyłam ją na półkę. Przyznaję, że spodziewałam się większych emocji i wrażeń.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu: