Szastu prastu…sobota i to wcale nie leniwa
Się narobiłam.
Serio.
Od rana.
Nie żebym narzekała. Właściwie czekałam na dzisiejszy dzień i miałam zaplanowane to sprzątanko. Niby tylko tu firanki przewiesić, tam okna umyć, powycierać kurze trataata sratata….Od ściereczki do ściereczki się zrobiło z tego mycie kafelek w łazience…właściwie gruntowne sprzątanie łazienki.Ocet mi dziś bardzo pomógł wyszorować troniki. POLECAM – a drugim moim sprzymierzeńcem w łazience była soda oczyszczona…taaaaa..jak już tak się rozpędziłam jak bączek w łazience to pokręciłam się jeszcze trochę – chyba z rozpędu tylko i ogarnęłam w kuchni co było nieogarnięte (cytryna do mycia mikroweli cudnie się nadaje :P:P.)
No i teraz klapnęłam na kanapie i „oklapłam”.
W planach było pieczenie pierniczków – makaroników ( nie pytajcie dlaczego się tak nazywają , ni przypiął ni przyłatał do makaronu)
www.komplet.pl |
No cóż, plany uległy nieznacznej modyfikacji :)…. Dzisiaj to już mam tylko ochotę na prysznic ( no po porządkach to jestem mokra jak ruda mysz) – a co w mojej na błysk wysprzątanej łazience.Tylko żebym jej znowu „nie zafajdała”- na kubek Anatola i wrócić do lektury „W szpilkach od Manolo” tak dobrze się zapowiadającej. Przeczytałam tylko parę stron, ale już zdążyłam polubić sarkającą na korporację bohaterkę. Nie ma to jak szczypta humoru 🙂
Wieczorze leniwy nadchodzę !!!!!……….