Biblioteka – czyli odpowiedź na pustki w portfelu i grupkę fejs-brukową

Biblioteka – czyli odpowiedź na pustki w portfelu i grupkę fejs-brukową
Biblioteka – miejsce przeze mnie dawno nie odwiedzane. Po pierwsze z racji tego, iż po przeprowadzce na moją wieś nie było okazji a po drugie, na półkach mam jeszcze trochę książek które czekają na swoją kolejkę i kurz zbierają so far. Po co więc chcieć więcej.
Wczoraj jednak o bibliotece przypomniała mi dyskusja na FB – dosyć burzliwa a wywołana przez grono czytelniczek, które postanowiły założyć grupę „pożyczająca” sobie książki w formie PDF. Stwierdzenie, że grupa powstała bo nie każdego stać na kupno książek przypomniała mi o instytucji jaką jest stara poczciwa biblioteka ( tym razem gminna)
Właściwie niby co mi do tego, że ktoś tam sobie skanuje czy konwertuje (trudne słowo na dziś :P:P) książki do plików PDF.. a jednak WŁAŚNIE ŻE POWIEM. Kurczaki to ja staram się żonglować budżetem domowym, jeśli jakąś książkę chcę przeczytać. Gimnastykuję się , szukając na wymianach tudzież na wyprzedażach, pożyczam od Dobrych Duszyczek (tu ukłon w stronę Uli)- a inni potrafią iść na skróty. Mało tego, przeczytałam opinię , że są to blogerki…a fe!! Może to trochę moja zazdrość, a niech tam…ja się staram i prowadzę bloga bo lubię – podczas gdy niektórzy po prostu lubią dostawać darmowe książki – a jeśli nie to je sami domowym sumptem „dziergają”.
Powiedziałam co wiedziałam, ale to ja tak myślę

. Hawk!

a miało być o bibliotece…no i wczoraj miałam chwilkę czasu przed zebraniem rodziców w szkole mojej córki i zajrzałam do biblioteki – ba, nawet się do niej zapisałam. No i od razu wypożyczyłam książki. ALE TYLKO DWIE  autorki którą lubię, Moniki Szwai.